środa, 28 września 2011

Przepływowy gazowy podgrzewacz wody

Niewątpliwie fajnie jest mieć taki podgrzewacz w zimową porę. Nawet jak zapałki zamokną – spoko -  bateryjny zapłon nie zawiedzie. Chyba, że się  bateryjki wyczerpią, siła wyższa. Dobrze w zapasie trzymać sztuk kilka.  Wygodna obsługa oraz oszczędność - nie ma konieczności oraz niebezpieczeństwa stałego 
dingdong.pl

podtrzymywania małego płomienia dyżurnego, (tzw. świeczki). A pamiętam, jak u mojej babci ciągle palił się  mały płomyczek nad kuchnią. Cienka rurka (φ 12 mm) przymocowana do ściany odchodziła od niej na jakieś 30 cm, zakończona zaworem. Nigdy nie zamykanym,  świeczka paliła się  płomieniem ciągłym, wieczna lampka domowego ogniska. Babcia zwitkiem papieru odpalonym od owej świeczki podpalała gaz. Wtedy wydawało mi się to urocze, dziś dziwię się, że nie wylecieliśmy w powietrze – przecież byle podmuch gasił świeczkę, a gaz swobodnie mógł ulatywać, choćby i całą noc. A przecież to były czasy, gdy palili wszyscy, moja ciocia też. Starczyłoby, żeby weszła nad ranem do kuchni…  
Dzisiejsze przepływowe podgrzewacze wody są dużo bezpieczniejsze. A nawet wyposażone w funkcje dodatkowo zmniejszające zużycie gazu. 
Maja liczne zalety: 
·                    są tanie; 
·                    I oszczędne. 
·                    szybko się zapalają. 
·                    pracują przy małych ciśnieniach; 
·                    dobrze współpracują z bateriami, nawet takimi, które
     mieszają    
     (nie wierze, nikt nie współpracuje dobrze z tymi, co
      mieszają) 
·                    i są oczywiście niezawodne.

Tylko po co? Kaloryfer tez niezawodny, i co? Junkersy nie dorastają do pięt
Absolutnie odporne na zniszczenie w wyniku tzw. korozji ogniowej.  
Milutki malutki, wszędzie wejdzie. Wszystko ogrzeje. Bo już zima blisko… 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz